Następnego dnia Rachael omal nie zaspała do szkoły. Kibicowanie na meczu strasznie ją wymęczyło. Żadna wymówka. Mogła nie iść na mecz, ale zostanie w domu oznaczało, że nie spotkałaby się ze Scottem i nie poznałaby Nicole. Dziewczyna obiecała jej, że rano będzie na nią czekała na parkingu. Znajdziesz mnie przy czerwonym cudeńku, przypomniała sobie jej słowa, kiedy się żegnały. Faktycznie spotkała ją przy czerwonym cudeńku. Nicole nie powiedziała czyje to auto, ale było naprawdę odjazdowe. Razem ruszyły na pierwszą lekcję. Pożegnały się na korytarzu, kiedy okazało się, że mają dwie różne lekcje. Blondynka weszła do klasy od matematyki i zajęła swoje miejsce przy oknie. W środku było kilkoro uczniów. Wszyscy zawzięcie o czymś rozmawiali. Wyjrzała przez okno - ze swojego miejsca miała świetny widok na parking. Szukała jakiś znajomych twarzy. Scotta... Zamiast chłopaka znalazła Josha oraz Ethana. Wymieniali się śliną. Uśmiechnęła się lekko na ich widok. Musi się przyzwyczaić do tego, że będzie to widywała codziennie. Nie, żeby miała coś przeciwko, ale gdyby to od niej zależało mogliby trochę przystopować. Niech robią co chcą, pomyślała w końcu.
Klasa napełniała się ludźmi, a po kolejnych dziesięciu minutach zabrzęczał dzwonek. Nauczycielka pisała coś na tablicy. Ech, pewnie jakiś kolejny temat, który Rachael zdążyła już przerobić w poprzedniej szkole. Powoli otworzyła zeszyt, aby zapisać datę i temat. Ułożyła łokieć na stoliku i oparła się brodą o ręce wpatrując w nauczycielkę, której przydałaby się porządna dieta i ćwiczenia. Kobieta bazgroliła jakieś kształty na tablicy. Dziewczyna powoli zamknęła oczy, a obraz zaczął się jej rozmazywać. Cholera, chyba nie zaśnie w takim momencie? Chociaż jakby odleciała na kilka minut nic się nie stanie... Położyła głowę na ławce zamykając oczy. Z przyjemnością pozwoliła, aby jej umysł zajął się jakimiś głupotami, które nie są jej do życia potrzebne. Oddała się w objęcia Morfeusza zupełnie nie przejmując się tym, że jest w szkole i powinna się skupić...
Obudziło ją kopanie w krzesło i głośne chrząknięcie. Leniwie podniosła głowę powstrzymując chęć przetarcia oczu, aby nie rozmazać sobie makijażu. Kilka metrów przed nią stała wściekła matematyczny. O, Boże ja zasnęłam!, pomyślała w panice i szybko się wyprostowała.
- Skoro już nie śpisz - wycedziła nauczycielka - to może nas oświecisz jakie jest rozwiązanie do tego zadania?
Przeniosła wzrok na tablicę. Cyfry, słowa i znaki zlewały się w jedno i nie potrafiła niczego odczytać. Jęknęła cicho przerażona tym co zrobiła.
- Ja... Em.. - wydukała. Nie była w stanie zdobyć się na nic innego. Z nerwów przygryzła wargę i niepewnie spojrzała na panią otyłą. Kobieta zmrużyła swoje rybie oczy. Gdyby spojrzenia mogły zabijać Rachael od kilku sekund byłaby martwa. - Przepraszam, to już się nie powtórzy.
- Daruję ci tylko ze względu, iż jest to twój drugi dzień - wycedziła i odwróciła się. Po klasie rozległ się cichy chichot kilku osób. Rachael czuła jak palą ją policzki. Miała wrażenie, że zaraz się spali ze wstydu. Och, jak ona w tym momencie chciała się zapaść pod ziemię! Do końca lekcji siedziała skupiona i przepisywała wszystko co powinno się znaleźć w jej zeszycie. Sekundy dłużyły się z każda chwilą. Nie mogła się doczekać momentu, kiedy stamtąd będzie mogła wyjść. Czuła, że wszyscy na nią patrzą, a to sprawiało, że czuła się jeszcze bardziej upokorzona niż do tej pory.
Upragniony dzwonek zabrzęczał równo o dziesiątej pięć.
Wystrzeliła z klasy jak strzała i popędziła do swojej szafki, aby wsiąść książki na następną lekcję. Kurde, wszyscy na nią patrzyli czy tylko ona miała takie wrażenie? Uspokój się, Maxwell. Przecież tylko kilka osób wie, że postanowiłaś urządzić sobie drzemkę na matmie. Szybko zerknęła na plan lekcji, który miała przyklejony do ścianki szafki. Francuski. Uśmiechnęła się szerzej. Lubiła ten przedmiot i całkiem dobrze opanowała ten język. Wzięła książkę oraz zeszyt od francuskiego i zamknęła szafkę. Ruszyła w stronę klasy. Miała spory kawałek do przejścia. Sala od francuskiego znajdowała się dwa piętra wyżej. To oznaczało, że ma prawie całą szkołę do przejścia. Ech, no cóż... Zaczęła się przepychać do przodu, aby zdążyć przed dzwonkiem.
- Jak łazisz! - wrzasnęła jakaś dziewczyna piskliwym głosem, a Rachael od razu rozpoznała w nim Amelie. Kurde, gorzej być nie może. Chciała minąć ją i odejść, ale jej przyjaciółki zagrodziły jej drogę. Dopiero teraz zauważyła, że wszystkie wyglądają tak samo - pomijając ich rudą przewodniczącą - platynowe blond włosy i te kiczowate różowe ubranka. Ra, miała wrażenie, że jest otoczona przez nieudane lalki Barbie. - Może czas się obudzić śpiąca królewno? - prychnęła Amelie poprawiając rude loki.
Rachael miała zamiar odpowiedzieć jej jakąś kąśliwą uwagą, ale miała pustkę w głowie. Cholera, co jej powiedzieć? Królowa pszczół założyła ręce na piersi i najwyraźniej czekała na jej odpowiedź.
- Amelie, nie powinnaś teraz klęczeć gdzieś w męskim? - odezwała się zza pleców Rachael Nicole. Miała wrażenie, że dziewczyna uśmiecha się szeroko - przed męską toaleta jest długa kolejka. Byłam przekonana, że to ty ją stworzyłaś...
- Słuchaj, mnie ty mała, wredna dziw..
Nicole wystrzeliła do przodu. Złapała Amelie za nadgarstek z bransoletką i mocno ścisnęła. Nikt mnie nie będzie obrażać, pomyślała i uśmiechnęła się kąśliwie do dziewczyny mocniej zaciskając rękę. Rudowłosa jęknęła cicho i starała się wyszarpać dłoń. Jej armia pustych blondynek patrzyła się na to działo się na korytarzu. Uczniowie nie zwracali na nich uwagi. Całe szczęście!
- Powiesz o jedno słowo za dużo i zrobi się nieprzyjemnie - wycedziła brunetka i puściła jej rękę - A teraz jaśnie królowa wybaczy, ale nie mam zamiaru marnować na ciebie czasu.
Odwróciła się w stronę Rachael i złapała ją za łokieć. Nie opierała się przed tym i pozwoliła prowadzić się Nicole. Już zdążyła się domyślić czym tak na prawdę Amelie zdobyła popularność w szkole. Dziewczynie nie mieściło się, to w głowie, by nie mieć dla siebie szacunku. Jak najszybciej odpędziła od siebie te okropne myśli, po czym usiadła przy stoliku w szkolnym barze. Nicole poszła do toalety, a Rachael podeszła do lady, by złożyć zamówienie. Odwróciła się w jej stronę ciemnowłosa dziewczyna.
-Cześć, poproszę dwie gorące czekolady - wydukała uprzejmie Rachael delikatnie się przy tym uśmiechając. Już gdzieś ją widziała, to chyba było na meczu w drużynie cheerleaderek.
-Już się robi - odparła Suzie i zabrała się do przygotowywania zamówienia. Jej imię poznała dzięki karteczce przypiętej na piersi. Po chwili dziewczyna wróciła do stolika z dwoma kubkami czekolady. Chwilę później z łazienki wyszła Nicole. Nagle kątem oka wiedźma dostrzegła Josha, musiała się dowiedzieć o co mu chodziło. Przeprosiła swoją znajomą, po czym do niego podeszła. Wzięła głęboki wdech.
-Dobra chłopaki wiem, że pocałunki są fajne, ale co za dużo to nie zdrowo - rzuciła patrząc się na Josha miziającego się z Ethanem, który po chwili odszedł, by mogli normalnie porozmawiać.
Josh nie wyglądał na zadowolonego. Cóż ona też, by nie była gdyby ktoś jej przerwał słodką chwilę z chłopakiem. O tym mogła tylko pomarzyć. Życie singielki jest do dupy, pomyślała i odruchowo przygryzła wargę. Spojrzała na chłopaka, który z każdą chwilą się niecierpliwił.
- Czego chcesz? - spytał patrząc na nią ze skupieniem - nie mamy dużo czasu.
Mocniej zacisnęła zęby na wardze. Poczuła w ustach metaliczny posmak krwi. Szybko otarła wargi z krwi i skupiła się na chłopaku.
- Ja... um, chciałam tylko się zapytać o co ci chodziło wtedy, kiedy naprawiłeś moje auto.
Uniósł brwi i parsknął wymuszonym śmiechem.
-Serio, nie wiesz? Dziewczyno każda laska taka jak ty powinna to zrozumieć - wydukał nadal wyraźnie rozbawiony. - Z czasem, to samo do ciebie dotrze - dodał, po czym objął Ethana ramieniem i odszedł razem ze swoim chłopakiem.
-Cześć, poproszę dwie gorące czekolady - wydukała uprzejmie Rachael delikatnie się przy tym uśmiechając. Już gdzieś ją widziała, to chyba było na meczu w drużynie cheerleaderek.
-Już się robi - odparła Suzie i zabrała się do przygotowywania zamówienia. Jej imię poznała dzięki karteczce przypiętej na piersi. Po chwili dziewczyna wróciła do stolika z dwoma kubkami czekolady. Chwilę później z łazienki wyszła Nicole. Nagle kątem oka wiedźma dostrzegła Josha, musiała się dowiedzieć o co mu chodziło. Przeprosiła swoją znajomą, po czym do niego podeszła. Wzięła głęboki wdech.
-Dobra chłopaki wiem, że pocałunki są fajne, ale co za dużo to nie zdrowo - rzuciła patrząc się na Josha miziającego się z Ethanem, który po chwili odszedł, by mogli normalnie porozmawiać.
Josh nie wyglądał na zadowolonego. Cóż ona też, by nie była gdyby ktoś jej przerwał słodką chwilę z chłopakiem. O tym mogła tylko pomarzyć. Życie singielki jest do dupy, pomyślała i odruchowo przygryzła wargę. Spojrzała na chłopaka, który z każdą chwilą się niecierpliwił.
- Czego chcesz? - spytał patrząc na nią ze skupieniem - nie mamy dużo czasu.
Mocniej zacisnęła zęby na wardze. Poczuła w ustach metaliczny posmak krwi. Szybko otarła wargi z krwi i skupiła się na chłopaku.
- Ja... um, chciałam tylko się zapytać o co ci chodziło wtedy, kiedy naprawiłeś moje auto.
Uniósł brwi i parsknął wymuszonym śmiechem.
-Serio, nie wiesz? Dziewczyno każda laska taka jak ty powinna to zrozumieć - wydukał nadal wyraźnie rozbawiony. - Z czasem, to samo do ciebie dotrze - dodał, po czym objął Ethana ramieniem i odszedł razem ze swoim chłopakiem.
***
Rachael kręciła się nerwowo po boisku czekając na przyjście nauczyciela.
-Ej ty Maxwell! Orientuj się! - krzyknęła Amelie i rzuciła w dziewczynę z całej siły piłką. Rachael nawet nie zdążyła zareagować, oberwała dość boleśnie piłką w głowę. Zasyczała z bólu i spojrzała gniewnie na grupkę zbijających się z niej dziewczyn. Zmrużyła oczy i za pomocą magii związała sznurówki ich trampek ze sobą w wyniku czego owa grupka po chwili wylądowała na ziemi. Były bardzo zdezorientowane, a Rach uśmiechnęła się do nich triumfalnie.
Po godzinie wreszcie wf dobiegł końca, padnięta wróciła do domu. Musiała przyznać, że zachowanie Josha trochę ją zezłościło, ale skoro musi radzić sobie sama, więc z pewnością podoła postawionemu przed nią zadaniu. Westchnęła cicho, po czym wzięła długi prysznic i wróciła do pokoju, by następnie wziąć się za odrabianie pracy domowej. Nawet nie wiedziała kiedy zasnęła.
Zrobiło się ciemno wszędzie była mgła przez którą gdzieniegdzie przebijały się pojedyncze promyki światła. Rachael ruszyła przed siebie mrużąc oczy mając nadzieję, że to jej poprawi widoczność.
-Oszukałaś nas Rachael - usłyszała gniewny głos jakiejś kobiety, aż ciarki zalały jej ciało. Rozejrzała się niespokojnie dookoła, ale nikogo nie dostrzegła.
-Konsekwencję przyjdą z czasem - kolejny głos rozbrzmiał odbijając się echem od pustej przestrzeni co sprawiało, że serce znacznie przyspieszało, a nogi robiły się jak z waty.
-Drugiej szansy nie będzie - wszystkie głosy złączyły się razem, a ich ton brzmiał bardzo groźnie, wręcz mroził krew w żyłach. Rachael miała gulę w gardle, a paraliż ogarnął jej ciało. Nie wiedziała czy to sen czy rzeczywistość.
Po chwili wszystko ustało, dziewczyna powoli otworzyła oczy w pokoju było ciemno.
Trafiłam na twojego bloga przez przypadek i nie żałuję. Twoja historie wciąga, a pełnokrwiste postacie, aż się proszą o wsadzenie do zakładki "Ulubione". ładnie łączysz zdania dzięki czemu gładko się czyta i historia się nie nudzi.
OdpowiedzUsuńZnalazłam parę literówek, ale nie jest to jakiś wielki błąd do którego można by się było przyczepić. Szczególnie, że wydaje mi się, że dopiero zaczynasz swoją przygodę z pisaniem.
Nie będę cię już dłużej zanudzać swoim nieskładnym komentarzem, ale wiedz, że zyskałaś wierną czytelniczkę.
Żegnam
LunaFin
Ps. Zapraszam do mnie http://dziecismoka.blogspot.com
Podoba mi się, historia ciekawie się zaczyna. Umiesz zainteresować czytelnika, a to dopiero 2 rozdział. Masz ładny, schludny styl pisania. Dobrze opisujesz, wszystko moge sobie wyobrazić. Jestem mile zaskoczona, chętnie zostanę na dłużej.
OdpowiedzUsuńOgien-i-lod.blogspot.com - zapraszam, będzie mi miło :-) . życzę weny i pozdreawiam.